Cała ta opowieść nie jest tak naprawdę o Ślązaku, tylko o poszukiwaniu. Co uważny czytelnik (czytelniczka), może uznać mnie w tym momencie za egoistę, bo cała opowieść jest o mnie. Uwielbiam opowiadać o moim życiu, w których nie ma żadnych ukrytych sensów. Są tylko fakty - a sensy dorabiają sobie ludzie.
Siedzę w przedziale dla palących. Wiadomo. Jestem sam i pewna miła pani raczy mnie swoją obecnością:
- Wolne?
- Oczywiście.
- MAMO! MAMY MIEJSCE! WEŹ PRZYPROWADŹ MARKA.
Przede mną siadają: mama uroczej pani, urocza pani i uroczy syn, uroczej pani.
Sięgam po książkę - Kosiński/Kroki. Brutalne i cyniczne - ale w szaleństwie Kosińskiego jest coś co mnie rusza - to to jak ukazuje ludzi.
Sięgam po papierosa i nagle wszystkie urocze panie i uroczy syn, zamilkli. Zaciągam się papierosem i ciągła cisza. Spoglądam na nich i urocza pani, straciła swój urok i pyta się mnie...
- Dlaczego pan tutaj pali?
- Jestem w przedziale dla palących.
- Ale tutaj jest dziecko.
- Straszne.
Urocza mama, mamy dziecka, poczerwieniała ze złości:
- Jest pan bezczelny.
- To panie są bezczelne, że z dzieckiem ładują się panie do przedziału dla palących.
Już mniej urocza pani, powstała i ruszyła za drzwi, z uroczą i czerwoną na twarzy mamą i z dzieckiem, które nie wiedziało co się dzieje.
I na nowo zagłębiam się w to co czytam. Kosiński stwierdził: życie jest darem/należy uświadamiać sobie w każdym momencie jak cenna jest każda chwila. Jego bohaterowie...
- Przepraszam pana...
- Tak! Jest tutaj wolne. Palę papierosa, jeden za drugim. Więc jeżeli, pani mnie nie uszanuje, to nie ma pani czego tutaj szukać.
- O to dobrze. Bo ja tez dużo palę.
Uradowany odkładam książkę i zagłębiamy się wspólnie w rozmowę...
Komentarze